Powstańcy listopadowi w Brodnicy
Niespełna miesiąc po oddaniu Warszawy pod Brodnicą rozegrał się ostatni akt powstania listopadowego. Kierując się przez Dobrzyń - Lipno - Rypin ku granicy pruskiej 5 października 1831 r. oddziały polskie pod dowództwem ostatniego wodza naczelnego powstania gen. dyw. Macieja Rybińskiego przekroczyły granicę Królestwa Polskiego i Prus między Górznem a Jastrzębiem i złożyły broń. Armia liczyła jeszcze 19.8771 ludzi, w tym 9 generałów, 89 oficerów sztabowych i 416 oficerów młodszych. Granicę przejechało 95 armat z zaprzęgami, 5280 koni kawaleryjskich i 2556 koni artyleryjskich.
Wraz z armią na emigrację udały się też władze powstańcze z ostatnim prezesem Rządu Narodowego Bonawenturą Niemojewskim oraz członkami sejmu i liczni politycy. Odchodząc na obczyznę świadczyli, że nie rezygnują z podjętego celu. Po przekroczeniu granicy pruskiej na rzece Pissie żołnierze armii polskiej pod eskortą żandarmów pruskich zostali internowani w obozach na Wapnach i nad Drwęcą. Między drogą do Mszana i Drwęcą - kawaleria, artyleria, 4 pułk piechoty liniowej, w zabudowaniach klasztoru franciszkanów - ranni i chorzy żołnierze oraz cywile. Wskutek dotarcia do Brodnicy dalszych rannych i cywili trzy dni później stan liczbowy internowanych wzrósł do 20.219 osób.
Większość mieszkańców przyjęła strudzonych żołnierzy z otwartym sercem, dzieląc się posiadanymi zapasami i udzielając pomocy medycznej. Wśród żołnierzy, którzy przekroczyli granicę, był znany poeta, geograf i krajoznawca porucznik Wincenty Pol, który uwiecznił popas w Brodnicy w wierszu Stary ułan pod Brodnicą.
Pod Brodnicą, jak woda,
Stoi wojsko na błoni,
Szkoda, Polsko, szkoda
Takiej dziatwy i broni;
Jak Ja ludzie zobaczą,
to w Poznańskiem zapłaczą;
Będzie klątwu i żalu
Tam na ciebie, Moskalu.
Nad granicą tuż droga,
Bieży młoda kobieta,
Zapłakana nieboga
I ułana zapyta;
„A cóżeście, panowie,
Najlepszego zrobili?
A cóż na to Bóg powie,
Żeście Polskę rzucili?”
Ale ułan nie słucha,
Krew zapiekła się w oku
I źrenica tak sucha
Jak broń jego przy boku.
Cisnął kaszkiet pod nogi,
Wicher rozwiał włos siwy;
„Bądź zdrów koniu poczciwy!
Tu się dzielą już drogi.
Odkąd słońce mi świeci,
Kraj raz trzeci upada
I ta ręka raz trzeci
Oszczerbioną broń składa!
Niedostaliśmy kroku,
¬le też płacą nam obu;
Dla cię nie ma obroku,
Dla mnie nie ma i groby!”
I zapłakał na boje,
I o lancę tłukł głowę;
Chorągiewkę zdarł w dwoje
I łzy otarł połową,
I zawiązał garść ziemi,
Drugą ranę owinął;
I w świat ruszył z młodszemi,
I jak wszyscy gdzieś zginął…
Powstańcze obozy ulokowano przy ul. Sądowej oraz w przyległym do Brodnicy Golubiu. Pierwsze dni pobytu na terytorium Prus rozpoczęły się od trudności aprowizacyjnych: brakowało środków żywności, słomy itp. ...wpędzono w błotniste kolano Drwęcy, zamknięte z frontu wojskiem pruskim. Mieszczanie niemieccy przywieźli trochę żywności, za którą kazali sobie słono płacić, ludność polska miasteczka rozdawała ją za darmo…”
Pod pozorem kwarantanny trzymano żołnierzy 5 dni i nocy w tym niezdrowym miejscu. Chleb był towarem rzadkim, a wielu kupców i handlarzy pruskich dorobiło się szczególnie na oficerach, kupując za bezcen broń i ekwipunek. Ludność polska w zaborze pruskim przyjmowała wojsko polskie życzliwie, podobnie z podobnym przyjęciem spotykali się powstańcy ze strony żołnierzy pochodzenia polskiego wcielonych do wojska pruskiego. Powstańcy przebywali w mieście do 12 października, gdy po odbyciu kwarantanny przetransportowano ich w okolice Gdańska, Grudziądza, Elbląga, Fiszewa, Kwidzyna, Malborka i Tczewa.
Na podstawie przewodnika „Powiat brodnicki i okolice”, 2006